24 listopada 2020 zburzenie kikutów ścian domu dokonało się. Runęły mury. Trochę smutny to widok. Z nimi dokonania pewnej pruskiej rodziny, która w II połowie XIX wieku postanowiła osiedlić się w tym miejscu blisko wody nad Mrożynką, na rozległych podgórskich łąkach, gdzie można było wypasać kozy, mieć swoją krowę (obórka była mała) hodować domowe ptactwo. A może podjąć pracę w którejś z pobliskich kopalni? Wybudowali niewielki dom z kamiennych bloczków kopalnianych wydobytych ze skały Proszowej i wypalanej ręcznie cegły. Wnęki okienne były niewielkie, by mniejsze były straty ciepła zimą. Poddasze scalono murem pruskim, a dach pokryto łupkiem zapewne tym z Rębiszowa.. Od strony południowej do bryły domu dołączono ganek, z którego roztaczał się przepiękny widok na dzisiejszą Sępią Górę, Stóg Izerski, Smrek i Czerniawską Kopę. (Ten widok niczym nieprzysłonięty jest do dziś!) Podłogę na parterze ułożono z cegieł i grafitowych płytek. Ściany obrzucono tynkiem i pobielono, aby było widniej. W domu w centralnej części - kuchni postawiono piec, który ogrzewał pomieszczenia na dole. Komin dawał ciepło pokoikom na stryszku, do którego prowadziły drewniane schody. Kilkadziesiąt lat później na skutek zawieruchy wojennej w domu zamieszkała inna rodzina. Cieszyło ich to miejsce i jednocześnie zapewniało byt. Ziemia w okolicy zbyt żyzna nie była, ale warunki pasterskie owszem. Nowy gospodarz obok domu dobudował nowoczesną na owe czasy obórkę. Betonowa podłoga miała spływ do szamba. Tak powstała zagroda. Mijały lata. W domu wychowywały się kolejne pokolenia, które do dziś z sentymentem wspominają pobyt u dziadka Józefa. Pewnego dnia ten sam, choć wysłużony już komin, odebrał domownikom ciepłe schronienie i pozbawił dachu nad głową. Ale nie stał bezużytecznie. Zamieszkały w nim dzikie zwierzęta. Drobne ssaki i płazy. A kiedy ruiny porosły drzewa, pojawiły się ptaki, zające, a nawet sarny. Tę ostatnią wypłoszyliśmy miesiąc temu. Biedna. Ale mam nadzieję, że znajdzie schronienie w innych ruinach, bo tych w Mlądzu wiele. Swoją drogą zaciekawiła mnie historia wielu ruin we wsi. Czy wszystkie zniszczył ogień? Na jednej ze stron w internecie ktoś pisał, że ściany kamienne, aby trwać długo, muszą mieć grubość minimum 70 cm. Zaprawa gliniana widać też nie była najlepszej jakości. Górskie warunki atmosferyczne- śnieg, mróz, wiatr zrobiły swoje.
Co czeka nas teraz? Chcielibyśmy przywrócić siedlisko. Kamienie, pokruszone cegły pozostały na starych fundamentach. Koparki wyrównały miejsce. Tutaj stanie domek na zgłoszenie z tarasem na południe. Co się z nim stanie za kilkadziesiąt lat ? Przeminiemy razem ze swoimi marzeniami, radością i troskami tak samo, jak poprzedni właściciele. Ale zanim to nastąpi, sporo wody upłynie w Mrożynce. Najpierw musimy oswoić wszystkie dzikie szlaki i miejsca Grzbietu Kamienickiego.👫
Przed domem od strony Mrożynki jest stara studnia. Wchodzi się do niej po kilku kamiennych schodkach. Koparkowy dobrał się do niej wąską łychą. Wody 70 cm. A nad jej lustrem szeroka kamienna półka, która niegdyś chłodziła masło, mleko, śmietanę. Studnia wymaga gruntownego oczyszczenia, a potem uzdatnienia. Trzeba też ją na nowo obudować. Niech służy dalej.
Została też sterta kamieni i ziemi zebranej wokół domu. Będą skalniaki. Nic się nie zmarnuje. Ale do wiosny czekać nie będziemy. Grzesiek zajęcie na zimę już ma. Kupił deski, belki. Wszedł w nowy projekt : Komórka. Planuje zbudować ją w elementach. Łatwiej będzie przewieźć do Mlądza. A ja będę go podtrzymywać na duchu. To nie będzie trudne zadanie.😊