Najpierw był podziw. Potem wielkie nadzieje i sporo pracy, która miała dać zamierzone efekty- odkopywanie, wyciąganie kamieni pracą rąk własnych i siłą mechanicznych koni. Następnie zamurowywanie przestrzeni między kamieniami i utwardzanie cementem dna. W ostateczności jeszcze na dnie mieliśmy ustawić filtrujący zbiornik, do którego miała sączyć się czysta woda. Niestety. Woda w naszej starej studzience wyglądała tak.
Dopóki była w niecce, sprawiała wrażenie czystej i nie odstraszała wyglądem. Czerpaliśmy ją do kąpieli, mycia naczyń. Po wejściu na schody zaczęła tracić klarowność. Pomimo wyczyszczonych i zapchanych cementem szpar między kamieniami woda była brudna nawet wtedy, gdy nie wpadała do niej deszczówka. A poza tym zamieszkały w niej małe żabki i inne nieznane mi z widzenia stworki. Cóż było robić.
Pozazdrościliśmy czystej głębinowej wody ze świeżo wywierconej studni Tomka - sąsiada. Jeden telefon do wykonawców i w sobotę 31 lipca pod naszą nieobecność została wywiercona studnia. Pompa wydobywa wodę spod bazaltu z głębokości ponad 40 metrów. Po oczyszczeniu, czyli po kilkakrotnym wypompowaniu jest czysta, przejrzysta i bezzapachowa. Zdatna do picia bez przegotowania. Trochę tylko szkoda, że nie było nas przy odwiercie. To historyczne wydarzenie na działce. Zatem skończyła się "epoka" plastikowych butli z wodą. Mamy swoją. Trochę nas to kosztowało, ale rosnące ceny wszystkiego przyspieszyły inwestycję. Woda najważniejsza. Ocieplenie budynku może poczekać. A co zrobimy ze studnią staruszką? Trzeba ją nadbudować, zabezpieczyć i opatrzyć tabliczką: Relikt architektoniczny. Zwiedzanie tylko z przewodniczką żabką.😀
Pierwsze oczyszczanie
Nowy tymczasowy mieszkaniec działki próbuje życia na własne skrzydło, ale nie za bardzo mu to wychodzi. Skacze po gałązkach dzikiej róży. Głośnym piskiem przywołuje matkę. A ona, jak to matka, czuwa w pobliżu, obserwuje i co jakiś czas przyfruwa z cateringiem. Na chwilę jest spokój. Jaki to ptak? Trudno powiedzieć.
Drugie pompowanie
Dzień pożegnał nas deszczem i tęczą.
Następnego dnia czas płynął wolniej. Na budowie spokojniej. Dom przykryty membraną. Drzwi zamontowane. Woda w studni jak kryształ. Siedzimy z poranną kawą i patrzymy w dal. Modrzewiowa droga podświetlona porannym słoneczkiem wyróżnia się spośród ściany lasu ponad Prochową. Mgła nad łąką pofrunęła wyżej. Na chwilę zasłoniła Stóg Izerski i Smrek. Rześko.
Poszłoby się w góry...
Koszyczki traw są już puste. Łąki na Kuflu pożółkły. Powoli idzie jesień...