Petra- gospodyni "Domu w połowie góry" obiecała, że drugi dzień naszego pobytu będzie "heski". I tak było od samego rana.
Przy takiej pogodzie następna atrakcja Czeskiego Raju mocno kusiła. Zaraz po śniadaniu wyjechaliśmy do Besedic. W rozespanej jeszcze wsi, na niemal pustym parkingu tuż przy drodze zaparkowaliśmy samochód, przywitaliśmy się z kotem i ruszyliśmy na szlak.
Po niespełna 500 metrach ścieżki pośród kolorowych buków, brzóz i klonów dotarliśmy na Sokol - występ skalny z widokiem na Suche Skały.
W dole Izera
Skalne Mesto w Besedickich Skałach, szczególnie grupa Kalich to miejsce, w którym w XVI wieku ukrywali się prześladowani przez króla czeskiego Ferdynanda Bracia Czescy. Pamiątką po nich jest skała, która pełniła funkcję ołtarza. Do dziś widać wyrzeźbiony na niej kielich, co dało nazwę miejscu.
Ostatni punkt widokowy w Besedickich spowodował przejazd w kolejne, choć niezaplanowane wcześniej miejsce - Rozhledna Kozakov. Wypatrzyliśmy ją już w drodze do Besedic. Tutaj, z wysokości vyhlidki nad wsią, można było ją dojrzeć w całości. Stała na wzgórzu i połyskiwała w słońcu. I jak nie pojechać, skoro wodzi na pokuszenie?
Wracając na parking pożegnaliśmy się z tym samym kotem. Miejsca nie zmienił. Pozycji też nie. Tylko podniósł głowę. Kocur pewnie.
Przejazd pod Rozhledną Kozakov zajął kilkanaście minut. Tu zatrzymaliśmy się na dłużej. Najpierw wejście na wieżę widokową, z której po raz pierwszy zobaczyliśmy pasmo Karkonoszy i Gór Izerskich od południowej strony, a poza tym przepiękną panoramę Czeskiego Raju - dwie wieże Zamku Troski, zamek Hruba Skała, szare paliczki zwiedzanych wczoraj Prachowskich Skał, wciśnięte w dolinki wieże kościołów, zamkowych ruin, których zwiedzanie dopiero przed nami, a także stożkowy Jested. Wszystko skąpane w kolorach czeskiej złotej jesieni. Jak się okazuje też taką mają🤗 Tuż obok wieży, na niewielkiej polanie co jakiś czas startowali paralotniarze. Szczęściarze!
Obiad i kawkę zamówiliśmy w kozakovskiej restauracji, która wnętrzem przypominała schronisko na Stogu Izerskim. Posileni pokarmem ruszyliśmy autem w dalszą drogę. Po kilkunastu kilometrach kolejna atrakcja - Hruba Skała - zamek i szlak turystyczny wokół niego. Samochód został na parkingu pod zamkiem. Zaczęliśmy od przejścia przez kolejny skalny labirynt, w którym, jak rodzynki w cieście, pojawiały się punkty widokowe. Najpiękniejszy na zamek Valnstejn z Mariańskiej Vyhlidki.
Pomnik zaginionych w górach.Na jednej z piaskowych skał, będących kiedyś amfiteatrem, zamieszczono tablicę pamięci zaginionych w górach. Nad nazwiskami symboliczna pęknięta tarcza słoneczna.
Zamek Hruba Skała oczarował nas nie tylko wyglądem. Miał w sobie coś, co trudno opisać. I to coś powodowało, że czuliśmy się bardzo swobodnie. Wchłonęła nas miła atmosfera miejsca, które było nie tylko obiektem muzealnym. Dziedziniec tętnił życiem. Można było napić się kawy, posiedzieć przy ławach ustawionych wzdłuż obronnego muru, napoić spragnione psy, wejść na wieżę zamkową zwiedzając przy okazji pomieszczenia na każdym piętrze, zasiąść za kilkusetletnim stołem, aby wpisać się do księgi gości, usiąść w zamkowym ogrodzie na angielską modłę. A wszystko za 20 czeskich koron, czyli niecałe 4 złote.
Ostatni punkt do zaliczenia w tym dniu to Zamek Troski, czyli charakterystyczne wzgórze dwóch wież.
Niestety, kiedy dotarliśmy do zamku, było po 17. Drewniane wrota zamknięto na trzy spusty. Wysoki kamienny mur nie pozwalał zajrzeć na dziedziniec. No cóż, dotknęłam zimnych, wilgotnych kamieni, obeszłam północną stronę średniowiecznego grodziszcza i ... pocałowałam klamkę. Można rzec: organoleptycznie Zamek Troski został zaliczony.😄
I dlatego musimy tu wrócić.
Kiedy zeszliśmy na parking, było już po zachodzie.
Do samego końca podróży towarzyszył nam oddalający się na zachodzie Zamek Troski.
Piękny to był dzień. Piękne całe dwa dni w Czeskim Raju. Intensywne, aktywne, odkrywcze.
💚
Może pobyt w domku na Starych Żarnach z dwudniową przerwą na Czeski Raj? Byłoby to możliwe.