23 grudnia 2023

" Wędrówką jedną życie jest człowieka..."

 Drodzy Goście,

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzymy Wam:

Wygodnych butów, żeby nie odczuwać niedogodności górskich dróg;

Nieprzemakalnych kurtek, by nigdy nie czuć chłodu;

Niezawodnych kijków, które podtrzymają w razie upadku;

Przeciwsłonecznych okularów, by nie patrzeć prosto w słońce i wyraźnie dostrzegać to, co po drodze;

Solidnych plecaków, które pomieszczą najważniejsze;

Rzetelnych map, żeby nie pogubić się na szlaku;

A przede wszystkim  towarzysza podróży na dobrą i złą pogodę.

                                     ❤️

           Wszystkiego Najlepszego!!!

                                Małgorzata i Grzegorz

07 grudnia 2023

Wysoki Kamień i ciepłe pączki

Najpierw był spacer na Wysoki Kamień. Auto zaparkowaliśmy przy 4 peronie stacji Szklarska Poręba Górna - najwyżej położonej stacji  w  Polsce. Ostatnio byliśmy tu latem przy okazji odwiedzin Radia 357. Upał i tłum oblegający pawilon radiowy pozostawił traumatyczne wspomnienia. Schowałam się wtedy na pustym peronie z butelką wody mineralnej. Grzesiek uciął w tym czasie miłą pogawędkę z Markiem Niedźwieckim.

Dziś było zupełnie inaczej. Można rzec -komfortowo, bo pusto i pogoda też nie najgorsza.



Budynek stacji Szklarska Poręba Górna to nie tylko, od niedawna piękny, węzeł komunikacyjny, ale i charakterystyczne miejsce, w którym odbywają się istotne dla regionu  wydarzenia kulturalne. Ostatnio odbywał się tu kilkudniowy Nash Festiwal - święto ludzi gór -spotkania, prelekcje z udziałem osób, które wpisują się w krajobraz i klimat miejsca. Tu mieści się też bardzo kameralne kino. Dla nas stacja to przede wszystkim żelazna brama w Góry Izerskie po stronie czeskiej. Ale to innym razem. 

Dziś zaplanowaliśmy wspomniany Wysoki Kamień, a popularny sudecki czerwony szlak zwany Szlakiem Orłowicza prowadzący między innymi przez ten szczyt przebiega właśnie nieopodal stacji.  Ponieważ droga do schroniska to raptem 4 kilometry, plecaka nie braliśmy. Herbatkę zaplanowaliśmy na górze. Ruszyliśmy. Najpierw nieodśnieżonym chodnikiem pod wiadukt, potem rozgrzewka na Hutniczą Górkę i Złoty Widok.




Na tym odcinku szlaku dowiedzieliśmy się, że mieszkańcem powojennej Szklarskiej Poręby był fraszkopisarz Jan Sztaudynger. Ileż treści w tych dwóch zdaniach:

" Motylu, ja bym ciebie szczęścia uczyć mógł. Tobie pył wystarczy kwiatów, mnie starczy pył dróg".

Albo:

"Trzy prośby bym do polskiej publiczności miał. Nie krzyczcie, nie śmiećcie. Nie zapisujcie skał!!!"

Bardzo pobożne to życzenia. Wielka Szkoda.

Potem już tylko śnieżnobiała droga w górę. I tu znów kijom zawdzięczam życie. Kijom albo obiecanym ciepłym pączkom😉



 Po godzinie dotarliśmy do schroniska na Wysokim Kamieniu. To był nasz trzeci raz. Kiedy byliśmy tu po raz pierwszy, schronisko było w budowie. Nie mogliśmy uwierzyć, że buduje je jeden człowiek - Pan Józef - dziś emerytowany nauczyciel wychowania fizycznego. Wtedy budował schronisko. Dziś, obok schroniska stoi kolejne Jego dzieło - wieża
widokowa. Wszystko z kamienia. Miejsce niezwykłe zwłaszcza zimą. A to, co widać wokół, zapiera dech - Karkonosze, Góry Kaczawskie, wschodnia część Grzbietu Kamienickiego, nieczynna kopalnia Stanisław, a za nią Góry Izerskie. Ciężkie chmury spowijające wierzchołki wysokich szczytów też miały swój urok.











W schronisku skorzystaliśmy  z zakupu  herbaty, choć aromat ciepłego, rozgrzewającego napoju korzennego kusił. Jabłecznik pieczony tradycyjnie przez żonę właściciela odpuściliśmy, bo przecież na dole pączki🤗
W pomieszczeniu oprócz nas odpoczywała grupka dziarskich emerytów różnej płci, którzy wspominali eskapadę dnia wczorajszego na Sokolik i Krzyżną Górę. Tak "emerytować" też bym chciała.
Grzesiek niezbyt grzecznie przysłuchiwał się rozmowom przez chwilę udając wilka. Komin podarowany przez syna przypadł mu mocno do gustu. Siedzieliśmy przy kaflowym piecu. Szkoda tylko, że był zimny, ale na sam widok robiło się ciepłej.  Wkomponowany w kafle ceramiczny wizerunek Liczyrzepy ponoć posiada twarz Gospodarza.


Przed wiekami Wysoki Kamień upodobali sobie Walończycy. Droga, którą przemierzyliśmy na Wysoki Kamień wydreptana została przez poszukiwaczy drogocennych kruszców, ale i handlarzy, hutników, podróżników i przemytników. Ci sami trafiali potem na wspomnianą we wcześniejszym poście Michałową Budę (Michelsbaude). Być może odciskaliśmy stopy w tym samym miejscu a wzrok zawieszaliśmy na tych samych obiektach przyrody?




Zejście w dół zajęło nam około 40 minut. Do auta zaparkowanego pod stacją wróciliśmy ulicą Oficerską omijając Hutniczą Górkę. Została tylko pączkarnia🤗 



Kawa, dwa pączusie: różany, z kremem rafaello i... utracone 497 kalorii w trzynastu tysiącach kroków nadrobiłam. Wyrzuty sumienia? A skąd.... Wrażenia z wycieczki najważniejsze.

                                  💚❄️

Ze Starych Żaren do stacji  Szklarska Poręba Górna przez Świeradów jest 30 kilometrów. Po drodze można odwiedzić Stację Kultury w Świeradowie, która ożyła dla podróżnych po 27 latach! Od 10 grudnia znów kursuje tu pociąg do Gryfowa Śląskiego. Kursów sporo. Można zaplanować kolejną wycieczkę, a po wysiłku podróży wrócić do naszej chatki, zapalić w kozie i dalej cieszyć się życiem planując kolejną wyprawę po okolicy🤗











Zapraszamy!
💚





05 grudnia 2023

Tłoczyna zimą

No i jesteśmy. Tym razem na dłużej. Udało się przetransportować kocicę, choć łatwo nie było. Maćka jest wychodząca, łowna, ma 10 lat i nigdy nie skorzystała z kuwety. Czasami jest to uciążliwe, bo na jej sygnał trzeba wstać i wypuścić na zewnątrz. Ponieważ  jest za zimno, na spanie w garażu, nie mogliśmy jej zostawić. Jest z nami, choć nie było łatwo. Przygotowania trwały od dwóch tygodni. Zakup kuwety, transportera, kocimiętka, nieudane próby przemycania uspokajacza do pokarmu. Opornie to szło. Zastosowaliśmy bardziej drastyczne metody. Przetrzymaliśmy wcześniej kota w domu, więc musiał do kuwety. Pokarm z wyciszaczem odstąpiła szczodrze sukom, więc Grzesiek  zaaplikował jej bezpośrednio do paszczęki, tak jak środek na odrobaczanie. Nawet się nie obraziła. Widocznie był znośny w smaku.  Tuż przed odjazdem zapakowaliśmy ją do transportera i się zaczęło. "O labidy, labidy!" Nie pomogło uspokajanie, że będzie fajnie, że za oknem dużo ptaszków, a jak będzie miała szczęście , to i mysz spod śniegu wyjdzie. Wyciszyła się za Lubaniem, czyli po godzinie darcia, czym wkurzała suki. Te z kolei za podróżami przepadają. Tak więc dojechaliśmy. I co? Kot czuje się wyśmienicie. Pokochał antresolę i parapety.Wychodzi na załatwianie razem z psami, ale i kuwetą nie gardzi.






A my robimy swoje, czyli to, co zaplanowane. Wczoraj jętki odkładane przez dwa lata.




A dziś Tłoczyna- góreczka widoczna z naszego tarasowego okna. Nie było łatwo. Szlak, który wybraliśmy za leśniczówką w Przecznicy nie był nawet lekko przechodzony. Na szczęście anioł stróż podszepnął mi przed wyruszeniem: " Weź kije, bo się zasapiesz". Wzięłam, ale i tak lekko nie było.



Im dalej w górę, tym śniegu było więcej. Grzesiek przecierał szlak. Odstawił mnie na pół kilometra.  Ja niosłam plecak i co chwilę przystawałam na zdjęcie. 






Jakaż była radość, gdy po 4 kilometrach brodzenia weszliśmy na odśnieżony żółty szlak. Ale ta radość nie trwała długo. Nie zdążyliśmy przejść 50 metrów, kiedy na śnieżnej bieli drogi pojawiły się ślady krwi. Myśliwi pewnie w nocy  zaszlachtowali niebożątko. Stąd
 odśnieżona droga, bo do ambon trzeba jakoś dojechać😡. Na tejże samej drodze przy Źródle Wolfganga spotkaliśmy myśliwego. Stał z rozstawioną na trójnogu  bronią. Nie omieszkaliśmy z nim porozmawiać. Zapytaliśmy go, czy nie szkoda mu zabijanych zwierząt. Myśliwy opowiedział o dobrodziejstwach wynikających z odstrzału, 
o legalności polowań, o karach nakładanych na myśliwych przez leśników w momencie niewywiązywania się z umów i o tym, że teraz czai się na jelenia, który jest okropnym szkodnikiem lasu.  O Boże! A ja myślałam, że człowiek... Pożegnaliśmy myśliwego nie życząc mu powodzenia i ruszyliśmy do Ciemnego Wądołu płoszyć jelenie. Może wśród nich był ten, którego wczoraj wieczorem widzieliśmy z domku w świetle przydrożnej latarni?
Zboczyłam z tematu, bo chciałam zakończyć wątek myśliwego. Myśliwego spotkaliśmy w drodze powrotnej, czyli po zejściu z Tłoczyny. A co na Tłoczynie? Żywej duszy. Tylko my i góra. Jak w Narnii. Może gdzieś między drzewami śledził nas wilk, co bardzo możliwe albo przyczaił się jeleń drżąc z obawy przed Białą Czarownicą za myśliwego przebraną? Jak Tłoczyna, to i musiało być Gołoborze. I znów brodzenie w śniegu czasami po kolana. 







Było warto...


W planie były jeszcze Jelenie Skały, które odwiedzamy przy okazji wizyty na Tłoczynie. Odpuściliśmy. Poczekamy, aż ktoś przetrze ścieżkę, której i tak naprawdę na mapie nie ma. Wróciliśmy na żółty szlak zatrzymując się na chwilę na polanie i ruszyliśmy w drogę powrotną. Wtuleni w  Ciemny Wądół drążony przez bliską nam  Mrożynkę schodziliśmy w dół do Dwóch Mostków. Dziwne to  miejsce. Czy to bliskość Pogańskiej Kaplicy  czy sam potok wzbierający wody na tym odcinku? Czy może energia wąwozu albo granitowych głazów? Na tle ciszy dał się słyszeć dudniący odgłos bardziej drzew niż strumienia, chyba. Choć wiatru nie było. Zwykle ciemny i mroczny, dziś prześwitujący spomiędzy starych świerków pomarańczowo-różowym, ciepłym  światłem, jakby z latarni sodowych. Tumnusa jednak nie spotkaliśmy. Bardzo nastrojowo i
pięknie, choć w głowie kotłowały się wspomnienia krwistych plam na śniegu.









 Do domu wróciliśmy już po zachodzie.


Piętro wyższe gór - Stóg Izerski i Smrek spowijały gęste chmury. Nie żałowaliśmy, że zmieniliśmy plan i wybraliśmy się na niższy Grzbiet. Nadreptanych, a właściwie nabrodzonych niemal 13 kilometrów można liczyć podwójnie. Dlatego jutro jedziemy do Szklarskiej Poręby na ciepłe pączki. Po tym, co dziś zrobiłam, na jednym się nie skończy. Na dwóch chyba też, cobym nie zlichła.😆

Takiej zimy się nie spodziewaliśmy

Niedziela miała być niespieszna. Może spacer do lipy albo na Kufel. Zdarzyło się zupełnie odwrotnie. Od samego rana gdy tylko wyszło słońce,...