Trzeciego dnia świąt Mlądz przywitał nas śniegiem. Na szczęście nie było go zbyt dużo, dzięki temu bez problemu mogliśmy wjechać na działkę. (Przypomniał mi się "Domek w Karkonoszach" - youtuberowa opowieść skutecznie odstraszająca inwestorów budowy miejsko - modernistycznych, niewpasowanych w klimat obiektów mieszkalnych na terenach górskich.) Zaraz potem kilka zdjęć w zimowej scenerii, pakowanie plecaków i w drogę...
Cel - Tłoczyna i Jelenie Skały.
Na Jelenich Skałach pomimo wiatru zatrzymaliśmy się dłużej. Najpierw delektowaliśmy się widokiem na Grzbiet Kamienicki. Potem, przed wejściem na Tłoczynę, trzeba było opróżnić plecaki. Chociaż i tak na jedno wyszło - balast w plecaku czy żołądku - jaka różnica. Na Tłoczynę pchaliśmy się na tak zwanego czuja. No, może niezupełnie, bo z GPS-em. Ze skałek, jak pokazuje mapa, nie ma na nią wejścia. Naszą tradycją jest, aby się czasem pogubić, więc ruszyliśmy w kierunku południowo-wschodnim. Dość spora pokrywa śniegu ułatwiała "wspinaczkę". Jagodniki wrośnięte w głazy, ale na szczęście pokryte puchową pierzynką po kilkuset metrach doprowadziły nas do wypłaszczenia. Nie był to jednak szczyt. Do niego brakowało 700 metrów. Psiakość - wydawało się, że tak blisko. No i jeszcze te dziki... Ale lepsze dziki, niż ryczący jeleń za plecami w Kotle Smogorni. Śniegu było coraz więcej. Niekiedy noga grzęzła w półmetrowym puchu. Zimny wiatr smagał nas po twarzy. Oj, przydałyby się kije...
W końcu dotarliśmy do tabliczki: "Tłoczyna 783m npm. Gołoborze 5minut". Niby nic, bo co to za wysokość, ale w takich warunkach to wyczyn😄
Ponieważ szczyt Tłoczyny jest całkowicie zalesiony, pognaliśmy na gołoborze. Dla takiego widoku warto było wspinać się na oślep w śniegu, spocić się jak szczur i pozwolić świerkowym gałęziom wsypać sobie garść śniegu na kark. Góry Kaczawskie i Karkonosze po Szrenicę widoczne jak na dłoni.
Ciemnym Wądołem zeszliśmy na leśny trakt, który doprowadził nas z powrotem do Przecznicy (Querbach) - najpopularniejszej przedwojennej miejscowości wypoczynkowej po tej stronie Grzbietu Kamienickiego. Choć dawna świetność wsi już minęła, wieś z licznymi zabytkowymi domami zrobiła na mnie wrażenie. Ponieważ Przecznica za agroturystyką Puchatek łagodnie przechodzi w Mlądz, więc byliśmy prawie na miejscu.
Szkoda, że nasza Fanaberia Izerska jeszcze nie jest otwarta. 😊 Marzyło nam się cieplutkie schronienie ogrzane kominkiem, gorąca kawa pita przy starym stole i panorama na góry rozświetlone jasną poświatą zachodzącego słońca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz