04 października 2021

Dwie wieże


Planu na niedzielę  nie było. Miało być leniwie, domowo, może z rosołem. Kilka minut po siódmej do sypialni wlazło słońce. Co robić? Zapowiada się piękny, jesienny dzień i nie wiadomo ile jeszcze takich jesieni przed nami. Grzesiek śpi. Do późna siedział przed telewizorem. Wstaję zrobić kawkę. Dla mnie  ciurkana - z biedronkowego ekspresu, dla Grzesia sypana z miodem. 

- Kawa...

- Uhmm...

I śpi dalej. No to będzie leniwie i nudno - pomyślałam. Usiadłam na łóżku. Spojrzałam w okno. Słońce coraz wyżej.

- Może gdzieś pojedziemy? - spytałam.

Obudził się. Usiadł na łóżku. 

-Ale gdzie?

- Może po górach połazić?

Zerwał się z łóżka i poszedł po mapę: Góry i Pogórze Izerskie. Otworzył rwąc przy okazji kolejne kilka centymetrów karty na zgięciu.

- Może Jizerka? Weszlibyśmy na Bukowiec. Tylko do Jakuszyc trzeba będzie podjechać. Nie,  za dużo jazdy. Zanim się zbierzemy, będzie późno. No to może...dwie wieże?

I już wiem, co w nocy oglądał.

- Czerniawska Kopa , a stamtąd  Smrek.

Wodził palcem po mapie, objaśniając mi drogę i szacując czas na przejście.

- Trasa nie jest długa.  W drodze powrotnej  będziemy mogli jeszcze wstąpić do nas na kawę i zobaczyć, co tam na działce?

Pomyślałam: Tak! Dwie wieże! Nie chcę robić rosołu w tak piękną niedzielę. Jedziemy.

Kawa była szybka. Potem śniadanie. Herbata do termosu, kilka jabłek, aparat i w drogę. 

Przed południem byliśmy w Czerniawie. Zaparkowaliśmy auto pod domem uzdrowiskowym i zaczęliśmy wędrówkę pod iście tolkienowskim tytułem. Cieszyłam się na tę wyprawę, bo tej trasy jeszcze nigdy nie przeszłam. 

Do wieży na Czerniawskiej Kopie doszliśmy czarnym szlakiem w godzinę. 


                     Zbudowana została z drewna modrzewiowego  i posadowiona w miejscu poprzedniczki, którą można było obejrzeć na zdjęciu z 1920 roku. Widok z niej piękny na wszystkie świata strony.


Stóg Izerski



U stóp Czerniawa, dalej Sępia Góra i Kamienica, a przed nimi wioski Pogórza  Izerskiego.


                        Północne zbocza Smreka, po którym mieliśmy dotrzeć na wieżę numer dwa.



Jeszcze raz Czerniawa (zdjęcie z telefonu)


A więc jedna wieża za nami. Pora na kolejną. Jeszcze tylko rzut oka na lekko "przechodzoną" mapę
 i  ruszamy dalej.


Droga na Smrek zielonym szlakiem nie należała do łatwych. Cały czas pięła się ostro w górę po śliskich  kamieniach. Nawet świerkom nie było łatwo zakotwiczyć. Gdzieniegdzie widoczne były kikuty drzew - relikty klęski ekologicznej w latach 80-tych. Po drodze napotkaliśmy tablicę upamiętniającą dawny trójstyk: Łużyc, Śląska i Czech. 

                                                     

Stamtąd tylko kilkanaście minut drogi i cel osiągnięty. 



Wieża na Smreku jest tylko  o 5 metrów wyższa od tej na Czerniawskiej Kopie. Stal sprawia, że wygląda bardziej monumentalnie i wyniośle. Natomiast  różnica między szczytami to 348 metrów. Widok ze Smreka zdecydowanie głębszy.  



Na szczęście wiatr zniechęcał ludzi do podziwiania widoków z platformy widokowej. Mogliśmy więc dłużej pobyć sami. Z dołu, niestety, dochodziły wrzaski rozbrykanych maluchów bawiących się w berka i klnących siarczyście od czasu do czasu. Gdy będę już na emeryturze, czyli za jakieś 8 lat, wszystkie wycieczki zaplanuję  od poniedziałku do piątku. W niedzielę w końcu będą rosoły!




Pod wieżą jeszcze łyk ciepłej herbaty, bułka z kabanosem, a potem powrót.


Do łącznika i w lewo starym asfaltem w dół doszliśmy aż do Czerniawy. Jeszcze raz w drodze powrotnej pokłoniliśmy się Smrekowi i Czerniawskiej Kopie. 
Dwie wieże zaliczone. Nowy szlak  przetarty. W głowie powiało świeżością. 




W Mlądzu wypiliśmy kawę. Posadziliśmy dwie jodły podarowane przez syna -  leśnika,  propagującego  akcję "#sadziMY", aż tu nagle  zaszło słońce. Na dobranoc pożegnały nas pianiem jeszcze dwa bażancie koguty. Dobrze mówił sąsiad: "Na zimę zejdą z pół na łąki". 
 Trzeba było wracać do domu.


To była niespodziewanie udana niedziela 😊
Rosół zrobię w tygodniu.






























  





4 komentarze:

  1. Zgrany zespół, nie marnuje pięknej niedzieli. Rosół nie ucieknie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zarówno w mojej, jak i w męża rodzinie rosół od pokoleń nieodzowny w niedzielę. Czasami modyfikuję rodzinną tradycję. Rosół w środę też smakuje:) Dziękuję za odwiedziny. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Czytam tytuł posta "Dwie wieże" i myślę "Tolkien" 😄. Trochę Wam zazdroszczę tych wędrówek, ale po kolejnym tygodniu w pracy na najwyższych obrotach w niedzielę pozwalam sobie na leniuchowanie i spacery po lesie. Ale jeszcze trochę i mam nadzieję również wyciągnąć męża na większe wędrowanie. A tymczasem chociaż pooglądam sobie zdjęcia i poczytam relacje z Waszych wypadów 😉😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciągnie nas w te górki nieustannie od ponad 30 lat. Najczęściej Karkonosze i Izerskie, bo do nich najbliżej. Leniuchowanie i spacery po lesie to moje drugie "ja". 😊 Fajnie, że lasy mamy na wyciągnięcie... nogi 😉 Pozdrawiam gorąco.

    OdpowiedzUsuń

Takiej zimy się nie spodziewaliśmy

Niedziela miała być niespieszna. Może spacer do lipy albo na Kufel. Zdarzyło się zupełnie odwrotnie. Od samego rana gdy tylko wyszło słońce,...