08 kwietnia 2024

Rowerem po Kamienickim Grzbiecie

Po Grzbiecie Kamienickim można też rowerem. A może nawet najlepiej rowerem. Choć nie wszystkie drogi przyjazne dla dwóch kół, to te, które są, sprawić mogą nie lada frajdę. Przede wszystkim nie ma tu ruchu. Po drugie, twarde  nawierzchnie: asfaltowe i szutrowe wygodne dla rowerów nie tylko górskich. Po trzecie długie i niezbyt wysokie podjazdy. Po czwarte - widokowe zwłaszcza na południowym skłonie pasma.
 Pogoda ładna. To ruszamy!



Najpierw Świeradów, do którego wjechaliśmy drogą z Orłowic wzdłuż prawobrzeżnej Kwisy, żeby uniknąć ulicznego ruchu. Przed stacją PKP udało się zrobić zdjęcie obiektowi, który na nowo w nieco innej wersji  przemierza trasę Gryfów- Świeradów Zdrój.  





Potem ruszyliśmy dróżką wzdłuż nieczynnych torów kolejowych, a kiedy ta  niespodziewanie się skończyła, wjechaliśmy na główną szosę. Intuicja podpowiadała mojemu przewodnikowi, aby skręcić w lewo, w ulicę Myśliwską, która bardziej Myślewską w tym czasie być powinna.



 Myśleliśmy bowiem, że boczna droga doprowadzi nas do szlaku wiodącego wzdłuż Kwisy i przez Złomisko dotrzemy  do Rozdroża Izerskiego. Zbyt wczesny skręt z głównej drogi spowodował, że stało się jednak inaczej, czego jednak nie żalujemy.




Pomylona trasa zawiodła nas do miejsca zapomnianego przez turystów. Z prawej strony drogi na skłonie dało się zauważyć wchłaniane przez naturę ruiny. Nie znaleźliśmy ich na mapie. Ale prawdopodobne, że  stała tu leśniczówka. Po lewej natomiast wił się cichutko w omszałym korytku strumień biorący początek na zboczu Sępiej Góry. 



I nastała cisza... No ale trzeba było ruszyć w drogę, to znaczy wrócić na czarny szlak i pomyśleć, co dalej. A dalej było tak:
  •  Świętojanki 




  • Potem  Droga Krzyżowa prowadząca na Sępią Górę
 Szczyt ominęliśmy, pozostając na niebieskim szlaku, który doprowadził nas na Płókowy Mostek. I znów nastała cisza...









Miejsce nad Płoką jest wyjątkowe. Ilekroć tu jesteśmy, zawsze zatrzymujemy się na dłużej. Tym razem było podobnie. Grzesiek przytulony do nagrzanej słońcem trawy uciął sobie drzemkę. Ja wlazłam w ciemny korytarz Płoki i nadziwić się nie mogłam soczystozielonym, omszałym głazom brzegu, które tłumiły odgłosy wodnych kaskad.



Po uczcie nadszedł czas powrotu. Z mostku nad Płoką wjechaliśmy na drogę prowadzącą na Kamienicę. Na Wilczym Rondzie,czyli skrzyżowaniu czterech dróg było "z góry nam i całkiem pod wieczór".Wygodnym asfaltem, a potem leśnym duktem zjechaliśmy z prędkością światła do Przecznicy. Stąd tylko rzut beretem do Mlądza.

 Cała trasa wyglądała  mniej więcej tak: 


Kółko się nie domyka, bo przewodnik zapomniał włączyć zegarek na starcie. Ale co tam! Nie osiągi a doznania najważniejsze.

 

Pytacie, czy rowerami po Kamienickim Grzbiecie można? Odpowiadam: Można, nawet jeśli jazda nie idzie zgodnie z planem.🤗

                                     💚




  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Takiej zimy się nie spodziewaliśmy

Niedziela miała być niespieszna. Może spacer do lipy albo na Kufel. Zdarzyło się zupełnie odwrotnie. Od samego rana gdy tylko wyszło słońce,...