Sporo się dzieje. Po pracach porządkowych na działce, koszeniu, sianiu kwiatów ruszyliśmy na rowery. Tym razem wyżej. Auto zostało na parkingu przy stacji Szklarska Poręba Górna, a my pognaliśmy do Jakuszyc czarnym szlakiem rowerowym przez Ściernisko, Wiciarkę, ruiny zakładu przeróbki kamienia zwany lokalnym Czernobylem i Waloński Kamień.
Z Polany Jakuszyckiej Euroregionalną Trasą Rowerową dotarliśmy do Stacji Orle. Choć nie jest to moje ulubione miejsce w Izerach ze względu na knajpiany charakter i moje agorafobiczne usposobienie, to dziś przy poniedziałku, było tu bardzo spokojnie i cicho. Puste ławy zapraszały w gościnę, więc zatrzymaliśmy się na dłużej. Czuć w tym miejscu tak zwanego ducha przeszłości. Miejsce jako osada pod nazwą Babelsbad, czyli Bagna Babilonu, funkcjonowało tu od średniowiecza, podobnie jak pobliska zachowana Jizerka i nieistniejąca Gross Izer z Chatką Górzystów. Czego szukali w tych gęstych, niedostępnych lasach i bagnach torfowych pierwsi osadnicy? Oczywiście kruszców, które mogły przynieść im bogactwo. Byli to Walonowie. Szukając złota w Górach Olbrzymich odnajdowali granaty, szafiry, a także kwarc i krzem, który w przyszłości posłużył właścicielom śląskich ziem, Schlaffgotschom, do produkcji szkła i budowy hut. Ze względu na duże zapotrzebowanie drewna przenosiły się one z miejsca na miejsce przyjmując nazwę "latających". Jedną z nich była właśnie huta szkła Carlsthal, przeniesiona tu z Białej Doliny. A w budynku, przed którym zasiedliśmy, mieściła się administracja.
Czeska wieś Jizerka,w której zatrzymał się czas, była cały czas przed nami.
Niestety, trzeba było ruszyć w dalszą drogę do Jizerki. Jizerka sama w sobie jest piękną osadą położoną nad rzeczką o tej samej nazwie, ale szczególnie pięknie jest tu wiosną, kiedy łąki oblepiają żonkile, krokusy, narcyzy i pełnik alpejski u stóp wulkanicznego Bukowca.
Zanim jednak dotarliśmy do wsi, trzeba było przekroczyć granicę na Izerze i przejechać przez most, z którym też wiąże się ciekawa historia.
A potem już tylko pod górkę i...
Mieliśmy szczęście, bo właśnie zaczęły kwitnąć...
💚
Została już tylko Chatka Górzystów. Na polską stronę wróciliśmy tą samą drogą, bo jakże by inaczej. Marzyła nam się kawa niewystana w półkilometrowej, jak zwykle, kolejce. Gnaliśmy więc najpierw przez las, potem obok Kobylej Łąki i przez gęstą kosodrzewinę, ale nad Izerą, musieliśmy przystanąć. Taka tradycja.
Jeszcze tylko dwa kilometry i kawa, myśleliśmy chyląc głowy przed mijanymi kikutami kamiennych murów. Grzesiek w zadumie posiedział jeszcze chwilę nad Jagnięcym Potokiem, ja z ruin wyobrażałam sobie życie mieszkańców osady.
W końcu dojechaliśmy🤗 Przed schroniskiem na ławeczkach siedziało kilkoro turystów. Zsiedliśmy z koni i ... odbiliśmy się od drzwi z karteczką: REMONT. NIECZYNNE 😰.
A przecież można było wziąć termos i napić się swojej. Mądry Polak po szkodzie, jak mawiają. Ale posiedzieć pod schroniskiem w poniedziałkowe popołudnie nawet bez kawy było miło.
To był ostatni przystanek na naszej trasie. Czas było wracać do Szklarskiej Poręby. Na Polanę Jakuszycką dojechaliśmy drogą przez Orle, a potem trasą Biegu Piastów. Z Jakuszyc postanowiliśmy dość nierozsądnie zjechać do Szklarskiej ulicą. Przejazd z prędkością też nierozsądną, bo z górki, zajął niecałe 15 minut. Do pączkarni zdążyliśmy tuż przed zamknięciem. Kawa smakowała jak nigdy, a ciepłe pączki jeszcze bardziej.😄
Piękna wyprawa...
💚💚💚
https://nadmrozynka.blogspot.com/2022/09/jizerka-wyprawa-z-podjazdem-nr-1.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz