13 czerwca 2024

Przerwana Zapora Desna

  Protrzena Prehrada była zapisana do naszego turystycznego kalendarza prawie rok temu, ale jakoś nigdy nie było po drodze. Miejsce wyjątkowe historycznie i przyrodniczo biorąc pod uwagę  żywioł górskich potoków. 



Historia wydarzyła się we wrześniu 1916 roku. Wybudowana niespełna rok wcześniej zapora na Białej Desnie mająca chronić przed powodziami mieszkańców niżej położonych miejscowości, w ciągu godziny od pierwszego raptem dwu centymetrowego wycieku przerwała umocnienia i wody potoku z ogromną siłą spłynęły w dół zabijając po drodze ponad 60 ludzi, którzy nie zdążyli uciec przed żywiołem oraz kilkadziesiąt domostw w miejscowości  Desna. Była to największa katastrofa budowlana w Górach Izerskich. Na YT znajdziecie ciekawy film " Gdy pęknie zapora", przybliżający historię tego tragicznego wydarzenia. Ja, jak zwykle, ograniczę się do wrażeń, jakie zrobiło na mnie miejsce. Przede wszystkim nie wyobrażałam sobie, że w środku tygodnia zostaniemy tam tłumy pieszych i rowerzystów. Ponoć miejsce to jest mekką  czeskich turystów odwiedzających Izery i nie wiadomo czy ze względu na pamięć, czy knajpę, która jest przy szlaku. W każdym razie pierwsze wrażenie "za głośno". Może po prostu tak trafiliśmy. Wystarczyło tylko zostawić rowery i podejść do miejsca przerwania zapory i zrobiło się cicho.

Tuż przy wyrwie, na lewym brzegu rzeki stoi tablica pamiątkowa i zdjęcia tamy tuż po wybudowaniu. Trwała okazała się tylko kamienna wieża z regulacją spustu. Zachowała się w całości. Tylko z mostku droga prowadzi do nikąd. Nagle się urywa. Wymowny widok.
 Kiedy patrzyło się w dół ze skarpy czy nasypu Bila Desna wydawała się niepozornym, małym potoczkiem. Niemożliwe wydaje się wręcz, że spowodowała tak wielką katastrofę. 



Wzdłuż jej prawego i lewego brzegu po dnie dawnego zbiornika przechadzała się grupka turystów. 
Miejsce warte odwiedzenia. Z pewnością pobudzi wyobraźnię i pogrąży w zadumie.

      Bila Desna przed przerwaną tamą

Przerwaną zaporę odwiedziliśmy na rowerach, a przejażdżkę rozpoczęliśmy ze Smedawy zataczając kółko i przejeżdżając przez  czeską osadę Jizerkę. 




W drodze powrotnej przystanęliśmy  na krótko przy Marianohorskich boudach. Wyludniona  osada kiedyś tętniła życiem, zwłaszcza pasterskim. Dziś zostało niewiele domów. A te, które przetrwały nie zmieniły się od ponad stu lat. Czas się zatrzymał. Lubię takie miejsca🤗





I jeszcze na koniec trasy, w drodze powrotnej do Smedawy wodopój. Spróbowaliśmy. Woda zimna i smaczna.




To nasza trasa. Można skrócić, jeśli ktoś chciałby piechotą. Najbardziej malowniczy odcinek to torfowiska nad Jizerką i sama Jizerka. Szlaki bardzo dobrze opisane. Nawierzchnia w większości asfaltowa. Ale są też odcinki drogi z płyt betonowych. Jeśli wędrówka, to na cały dzień. 

💚🌤️🏞️🚵





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Takiej zimy się nie spodziewaliśmy

Niedziela miała być niespieszna. Może spacer do lipy albo na Kufel. Zdarzyło się zupełnie odwrotnie. Od samego rana gdy tylko wyszło słońce,...