28 kwietnia 2025

Niedzielna kawa na polanie

 



Wczoraj rower. Dziś w góry na piechotę. Co lepsze? Nie wiem. Wędrowanie spokojne, niespieszne, leniwe było mi dziś potrzebne. Szum wiatru podczas jazdy na rowerze czasami zagłusza odgłosy przyrody. Przegapić też można coś po drodze. Na przykład kolorowe piórko, kamień, omszałe pnie o dziwnych kształtach czy dziurawą korę, której można użyć jako obiektywu.





Jeśli się do tego wybierze  zapomniany turystycznie Kamienicki Grzbiet, doznania są gwarantowane, Nie dla wszystkich. Niektórzy wolą tłumnie i gwarno po górach wędrować. Dla tej grupy pasmo Karkonoszy w majówkę. 
W samo południe ruszyliśmy więc z plecakiem w stronę Przecznicy. Za starym traktem żytawsko- jeleniogórskim, czyli szosą do Czerniawy, skręciliśmy w prawo na czereśniową łąkę i dalej na Prochową.



Tym razem nie zajrzeliśmy ani do sztolni Anna Maria, ani do Wilhelma. Skupiliśmy się na byciu w drodze. Na naszej ulubionej polanie zatrzymały nas na chwilę widoki. 


I samotny modrzew, pod którym niczym pod lipą siadaliśmy dla odpoczynku i ochłody w letnie dni. Kawa miała być gdzie indziej - na ławeczce przy fersztlowym lasku i z widokiem na Tłoczynę. Odkryliśmy ją dwa lata temu. Drewniana ławeczka to prywatna inicjatywa, ale nie mogliśmy sobie odmówić gościny w tak pięknych okolicznościach przyrody🤗 .



Potem ruszyliśmy w górę drogą przez czarny las  trzebiony nielitościwie przez leśników, a właściwie ludzi na ich usługach. Las dziwny, bo ciemny, smrekowy chował w poszyciu dawne  granice pastwisk ułożone z kamieni wydartych z ziemi. Ile trudu musiał włożyć człowiek, by "uczynić sobie ziemię poddaną", by rodziła mu plony i żywiła zwierzęta...Taka mnie naszła myśl.
Z jakiego okresu pochodzą te budowle? Nie wiem. Pewnie mają związek z pierwszym osadnictwem na tych terenach.   Tu na Kamienickim Grzbiecie pełno ich. Wczoraj na podobne natknęliśmy się na Koziej Szyi.






Na kolejne suche murki natrafiliśmy schodząc z Blizbora(712m.n.p.m.)



 na Kufel ( 589 m.n.p.m.)



na łąkach powyżej Gierczyna.





Pobytem na Kuflu zakończyliśmy przygodę z górami. Asfaltem przez górny i dolny Gierczyn i dalej wzdłuż Czarnotki dotarliśmy do Baty. Stamtąd w dół zamkniętą drogą przez uszkodzony mostek, potem Drogą Duszy dotarliśmy do Starych Żaren. 


19000 kroków, 12 kilometrów🤗To nic w porównaniu ze smakiem kawy na polanie. Druga taka nieprędko się przydarzy. Może dopiero jesienią? Kończy się nasz pobyt w domku nad Mrożynką. To był długi, intensywny tydzień. Zostały dwa dni. W środę przyjeżdżają Goście. 
                                 💚

2 komentarze:

  1. Bardzo fajny opis wędrówki a wszelkie murki kamienne uwielbiam. Ja ostatnio bardzo statycznie, praktycznie w miejscu. Chyba najwyższy czas wrócić do długich wycieczek . Pozdrawiam 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że wróciłaś do pisania. Zajrzałam wczoraj, a tu ...niespodzianka. Intensywnie działamy spacerowo, bo urlop uzupełniający wykorzystujemy. Ładujemy bateryjki przed końcem roku szkolnego.Dużo zdrowia, Elu i ciekawych spacerów🙂.

    OdpowiedzUsuń

Manufaktura z drewna i kamienia🤗