W półtoragodzinnej podróży z domu do Mlądza miauczy z przerwami. Zdarza się, że i dwie minuty spokoju od kociego płaczu. Wtedy i radia da się posłuchać. A po przyjeździe robi wielkie oczy z ekscytacji. Obchodzi kąty. Sprawdza posesję, siada na parapetach i ogląda zachody słońca.
Z takiego kota to i pożytek jest. Zakamarków, ciasnych poddaszy sporo. Pająki mają raj, jak nas nie ma. A kot,wiadomo, wszędzie wlezie. W pajęczyny też. Zawsze to mniej ogarniania przed świętami.
A tak serio, to cieszymy się, że możemy z nią podróżować do Mlądza. Przyjechaliśmy wczoraj na tydzień i zaczynamy się szwendać. Wczoraj pobliskie pagórki,
dziś spod Galerii Kozia Szyja poszliśmy na Bobrowe Skały świeżo po remoncie. Lubimy tę trasę. Widok z niej piękny na pasmo Karkonoszy. Dziś częściowo przesłonięte były chmurami. Spacerek w te i z powrotem zajął 3 godziny i wyciągnął 12000 kroków. Kawką i makowcem po powrocie udało się nadrobić utracone kalorie😉😀. To się nazywa zbilansowana dieta. Ile spalasz, tyle nadrabiasz😄. A wałki jak były, tak są.
💚💚💚
Kot miał rację. Zachód wyjątkowy. Było na co popatrzeć.
Pozdrawiamy kociary i kociarzy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz