Jeśli komuś czegoś zazdroszczę, to zwariowanych (wydawałoby się) pomysłów. Naśladując Izerskiego Włóczykija czy też artystę Rafała postanowiliśmy zobaczyć wschód słońca w Karkonoszach i uwiecznić go na zdjęciach. Wstaliśmy w środku nocy i pognaliśmy 30 kilometrów do Szklarskiej, a potem ze śniadaniem w plecaku i gorącą herbatą wleźliśmy na Wysoki Kamień. Wleźliśmy- to jednak mało powiedziane. Myśmy początkowo pędzili, żeby zdążyć przed pierwszym błyskiem, bo wtedy efekty najlepsze. W pewnym momencie, po kilometrze chyba, Grzesiek odwrócił się do mnie z pytaniem:
- Nie rozumiem, co mówisz, bo sapiesz. Co? Nie dajesz rady? Strasznie jesteś zdyszana.
Ale to nie ja dyszałam ciężko. To świt mnie doganiał. Gnał przez Szklarską Porębę jak szalony zostawiając w miasteczku coraz jaśniejszą poświatę. Czułam jego oddech za sobą. A przecież trzeba było na Wysokim Kamieniu być przed nim. Inaczej nici z wyprawy.
Nie wiadomo kiedy dotarliśmy do celu. Wyobrażaliśmy sobie tłumy karkonoskich paparazzich z porozstawianym sprzętem. A tu ...cisza. Kurka, prawie cisza. Na skalnym wypustku przed wieżyczką schroniska kłóciła się para."Że też im się chciało wleźć na górę, by w tak pięknych okolicznościach przyrody przed wschodem słońca drzeć koty?" ( Z całym szacunkiem do kotów). Zdziwił się mój mąż.
" Ktoś tu kogoś przyciągnął na siłę"- pomyślałam. A przecież w tym cały jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz. Trzeba mieć pecha, żeby trafić na takie kuriozum. Na szczęście młodzi się w porę opamiętali i o wschodzie na Wysokim Kamieniu zostaliśmy sami.
Piękne było to widowisko. Zdjęcia porobione telefonem na pamiątkę są, ale bardzo daleko im do tych artysty Rafała czy Izerskiego Włóczykija. Nie po to jednak przyszliśmy. Udowodniliśmy sobie, że zwariowane pomysły są w zasięgu naszych możliwości.
Ale to nie był koniec wyprawy. Po zjedzonym śniadaniu na ławce pod schroniskiem ruszyliśmy do nieczynnej Kopalni Stanisław. Uwielbiam to miejsce. Kwarc dobrze na mnie działa. I choć na Starych Żarnach białego kwarcu sporo, bo to między innymi budulec wcześniejszego domu na tej działce, to nie mogłam zrezygnować z kilku odłamków napotkanych na terenie kopalni.
Do Szklarskiej Poręby Górnej wróciliśmy drogą rowerową czyli zielonym szlakiem.
Pogoda dziś była zdumiewająca. Nie dość, że grudzień i ciepło,to zupełnie bezwietrznie nawet wysoko ponad Kopalnią Stanisław.
💚💚💚















Super! Wariaci wszystkich krajów, łączmy się!
OdpowiedzUsuńMlądz pozdrawia Mlądz!