20 października 2020

Odgrzebywanie wspomnień

 Wspomnienia z wędrówek po Górach Izerskich zawsze snują się po tych samych szlakach. Świeradów Zdrój, potem wydeptanym  asfaltem w górę do Czeszki, dalej Stóg Izerski, Polana Izerska, Chatka Górzystów, Orle i  powrót do Świeradowa krótszym szlakiem, czyli starym traktem łączącym miasto w dole z wioskami w górze (Gros Iser i Klein Iser). Kiedy wpadaliśmy tu na  rowerach, jechaliśmy do Jakuszyc. Stamtąd do Szklarskiej. Kilka razy skorzystaliśmy z pociągu Szklarska poręba Górna - Liberec i wysiadaliśmy tuż za Harrachovem w czeskim Korenovie. Sam przejazd to też nie lada atrakcja, a Czeskie Izery, choć z nielicznymi punktami widokowymi, zachwycają różnorodnością atrakcji, czyli góry, jeziorka, dolinki, skalne wypiętrzenia. Cudnie. Całkiem niedawno po raz pierwszy byliśmy w Jizerce (Klein Iser) - osadzie w sercu Gór Izerskich, która, w przeciwieństwie do Gros Iser, ocalała przed  zagładą. Na każdą z tych wypraw złożyły się dziesiątki zdjęć. Niektóre jeszcze papierowe (i takie lubię najbardziej, są niezniszczalne).

 Inne, i tych jest masa, wrzucone do komputera i skatalogowane.








 Oprócz nich setki wspomnień, tysiące westchnień zachwytu. Ktoś może powie - "Góry jak góry. Są piękniejsze miejsca na tym świecie. Czym się zachwycać?" Piękniejsze są z pewnością, ale nie moje - te są puste (choć turystów w nich coraz więcej), tajemnicze. Wciśnięte w południowy - zachód granicy, podobnie jak Bieszczady po wcześniejszej stronie słońca, wydają się być trochę do nich podobne, a może nawet bardziej dzikie i samotne. Wystarczy tylko wybrać odpowiednią trasę. I to jest nasza bajka. Właśnie dlatego tak długo szukaliśmy miejsca dla siebie, aby być bliżej i mieć je na wyciągnięcie ręki. Nigdy nie ciągnęło nas do tłumów. A teraz jest jeszcze gorzej:)) Staliśmy się chyba bardziej naturalni, niż kulturalni. Przed nami jeszcze do przejścia zupełnie nieznany, ciągnący się od Piechowic po Świeradów cały Kamienicki Grzbiet. U jego  podnóża, na razie w sferze marzeń, stawiamy nasz malutki, drewniany domek z kozą i dużym tarasem. Z tego tarasu rano w kaloszach i nocnej koszuli będzie można wyjść nad Mrożynkę, by przejrzeć się w lustrze wody, w której nie widać zmarszczek. 😊

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Takiej zimy się nie spodziewaliśmy

Niedziela miała być niespieszna. Może spacer do lipy albo na Kufel. Zdarzyło się zupełnie odwrotnie. Od samego rana gdy tylko wyszło słońce,...