Rzadko kiedy mogliśmy liczyć podczas budowy na pomoc naszych chłopców. Dorośli. Mają swoje życie w mieście, studia, pracę. Ale w najtrudniejszych momentach są z nami. Cała Trójka pomagała w kwietniu instalować "obozowisko". Najmłodszy Kajtek spędził kilka dni w lipcu pomagając przy konstrukcji ścian. A teraz przy kładzeniu arkuszy blachodachówki swoje pięć groszy i garstkę potu do całości rodzinnej inwestycji dołożył Oskar.
- Mamo, mam urlop. Jadę z Wami do Mlądza - oświadczył tydzień temu.
A ponieważ jest miłośnikiem bushcraftu (po mojemu buszowania), do wyjazdu przygotowany był perfekcyjnie. Hamak, pałatka, śpiwór puchowy utrzymujący ciepło do -10 stopni, wok, termos do swojej ulubionej yerby. Zakupił też produkty spożywcze potrzebne do przetrwania w ekstremalnych warunkach 😃. Kiełbasa na ognisko "ok", ale reszta do całości raczej nie pasowała: makaron spagettii, przyprawy, przecier pomidorowy, seler naciowy, marchew. Był też napój sporządzony z 56 wyselekcjonowanych ziół, gdyby na żołądku zrobiło się zbyt ciężko. 😉
Fotorelacja z pobytu.
Podróż, jak zwykle, nie należała do komfortowych. Albo worki z cementem, albo opary benzyny z agregatu, albo wełna mineralna i inne tego typu materiały. Tym razem jechaliśmy w towarzystwie trzymetrowej drabiny.
Ale bez drabiny ani rusz
"Gdym był bogaty..." - belfer na dachu
W przerwie coś ciepłego z kuchni polowej
Ups... lokowanie produktu niezamierzone
Wieczorem ognisko, a potem ...
Żadna lampa uliczna, za wyjątkiem tej przy świetlicy nie zakłócała obserwacji.
Noc była ciepła i bezchmurna. Pałatka i hamak nie przydały się. Nocleg był pod dachem, na rozkładanym materacu z mięciutką podusią pod głową.
Każdy dzień spędzony przy budowie domku jest przyjemny i pożyteczny, ale kiedy syn najpierw pomaga w robocie, a wieczorem w starej misie rozpala ognisko, potem zachwyca się sierpem księżyca wiszącym nad wieżą Stogu Izerskiego, Mleczną Drogą, Jowiszem i miliardami innych świateł na bezchmurnym niebie, to taka praca ma wymiar szczególny. Ciepło się robi na sercu. Może to on, kiedy nas nie będzie, zaopiekuje się Izerską Fanaberią? Z jednym czworonożnym sąsiadem - częstym bywalcem na naszej działce - już jest na "Ty"😀.
Oj, temat znany z doświadczenia z własnego podwórka :D Dodatkowe synowskie ręce są nieocenione i ten wspólnie spędzony czas... . Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJak miło, że zajrzałaś:) Tak. Pobyt bardzo udany. Cieszymy się z Oskara pomocy, tym bardziej, że to z jego inicjatywy. Sami pewnie też dalibyśmy radę, skoro z krokwiami sobie poradziliśmy, ale nie byłoby łatwo. I na pewno nie tak przyjemnie. Pozdrawiam.
Usuń