12 września 2021

Kiedy syn pomaga w robocie...

   Rzadko kiedy mogliśmy liczyć podczas budowy na pomoc naszych chłopców. Dorośli. Mają swoje życie w mieście, studia, pracę. Ale w najtrudniejszych momentach są z nami. Cała Trójka pomagała w kwietniu instalować "obozowisko". Najmłodszy Kajtek spędził  kilka dni w lipcu pomagając przy konstrukcji ścian. A teraz przy kładzeniu arkuszy blachodachówki swoje pięć groszy i garstkę potu do całości rodzinnej inwestycji dołożył Oskar. 

- Mamo, mam urlop. Jadę z Wami do Mlądza - oświadczył tydzień temu. 

A ponieważ jest miłośnikiem bushcraftu (po mojemu buszowania), do wyjazdu przygotowany był perfekcyjnie. Hamak, pałatka, śpiwór puchowy utrzymujący ciepło do -10 stopni, wok, termos do swojej ulubionej  yerby. Zakupił też produkty spożywcze potrzebne do przetrwania w ekstremalnych warunkach 😃. Kiełbasa na ognisko "ok", ale reszta do całości raczej nie pasowała: makaron spagettii, przyprawy, przecier pomidorowy, seler naciowy, marchew. Był też napój sporządzony z 56 wyselekcjonowanych ziół, gdyby na żołądku zrobiło się zbyt ciężko. 😉 

                                                                    Fotorelacja z pobytu.

Podróż, jak zwykle, nie należała do komfortowych. Albo worki z cementem, albo opary benzyny z agregatu, albo wełna mineralna i inne tego typu materiały. Tym razem jechaliśmy w towarzystwie trzymetrowej drabiny. 

Ale bez drabiny ani rusz

"Gdym był bogaty..." - belfer na dachu

W przerwie coś ciepłego z kuchni polowej

Ups... lokowanie produktu niezamierzone

Wieczorem ognisko, a potem ... 

                

Żadna lampa uliczna, za wyjątkiem tej przy świetlicy nie zakłócała obserwacji.



Noc była ciepła i bezchmurna. Pałatka i hamak nie przydały się. Nocleg był pod dachem, na rozkładanym materacu z mięciutką podusią pod głową.

 

Każdy dzień spędzony przy budowie  domku jest przyjemny i pożyteczny, ale kiedy syn najpierw pomaga w robocie, a wieczorem w starej misie rozpala ognisko, potem zachwyca się  sierpem księżyca wiszącym nad wieżą Stogu Izerskiego, Mleczną Drogą, Jowiszem i miliardami innych świateł na bezchmurnym niebie, to taka praca ma wymiar szczególny. Ciepło się robi na sercu. Może to on, kiedy nas  nie będzie, zaopiekuje się  Izerską Fanaberią? Z jednym czworonożnym sąsiadem -  częstym bywalcem na naszej działce - już jest na "Ty"😀. 

2 komentarze:

  1. Oj, temat znany z doświadczenia z własnego podwórka :D Dodatkowe synowskie ręce są nieocenione i ten wspólnie spędzony czas... . Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło, że zajrzałaś:) Tak. Pobyt bardzo udany. Cieszymy się z Oskara pomocy, tym bardziej, że to z jego inicjatywy. Sami pewnie też dalibyśmy radę, skoro z krokwiami sobie poradziliśmy, ale nie byłoby łatwo. I na pewno nie tak przyjemnie. Pozdrawiam.

      Usuń

Ale akcja! Mlądz posprzątany

 W ubiegłą sobotę ponad 40 osób dorosłych i kilkanaścioro dzieci zaangażowało się w sprzątanie naszej pięknej wsi. To był zryw na zaproszeni...