05 września 2021

"Mimozami jesień się zaczyna..."

  Podwórkowa nawłoć obsypana żółtym kwiatostanem. Róża, ta sama, która niedawno wabiła miodne pszczoły, obficie  zaowocowała. Widok na Grzbiet nie tak klarowny. Mgły wcześnie schodzą na łąki. Cisza. Nie słychać raniuszków i jaskółek. Te pierwsze na pewno się już usamodzielniły, a drugie nie wpadają już  po glinę. Odwiedzą nas wiosną, kiedy będą potrzebować materiału na gniazda. Ciekawski bażant też gdzieś wybył. Sąsiad mówił, że przeniósł się wyżej na pola i wróci na łąki wiosną. Na szczęście zaglądają czasem sarny i pies powsinoga. Jesień prawie, ale marcinków jeszcze nie widać. A może w lipcu wyjechały na stercie gruzów i rdestowca? Troszkę smutno się zrobiło. Za tydzień trzeba będzie zwinąć namiot, spakować letnią kuchnię i sypialnię.  Fajne były tegoroczne wakacje. Inne niż dotychczas.

- Odpoczęliście? - zapytała koleżanka po wakacjach.

- Jeszcze jak... - odpowiedziałam nie zagłębiając się w szczegóły.

Faktycznie, był to odpoczynek inny niż zazwyczaj. Wykonaliśmy masę pracy. Czasami ponad nasze siły i zupełnie niepotrzebnie (np. czyszczenie starej studni).  Takie zanurzenie w zupełnie innym świecie jest nam bardzo potrzebne. Wszystkie myśli i działania podporządkowujemy  budowaniu domku z marzeń. Ciężka, fizyczna  praca cieszy, jeśli  widać efekty. Roboty za nami sporo, ale warto było. Teraz, kiedy nasza Fanaberia ma już okna, wygląda jak prawdziwy dom. Następny etap - położenie blachy na dach, okiennice i zabezpieczenie studni głębinowej przed mrozami. I wciąż nie widać końca prac. Przygodo, trwaj!😊
































Tylko Mrożynka jak płynęła, tak płynie...
















4 komentarze:

  1. Trudno, nie wyśpię się, wstanę jutro, a właściwie dzisiaj do pracy półprzytomna, ale musiałam przeczytać wszystko, od początku do końca. Czytałam, pośmiałam się i co chwilę wołałam męża, bo musiałam mu coś przeczytać, albo pokazać. Stare cegły to jest u nas temat nie schodzący z wokandy, do konkursu kto jest większym miodożercą wystawiam mojego Jarka, bo nie wierzę, że ktoś może go w tej konkurencji pokonać, a w ogóle to czułam się tu u Was jak u siebie :)) Cieszę się Małgosiu, że mnie odnalazłaś za tym "moim oknem". Pozdrawiam Was gorąco i uprzedzam, że jeszcze tu wrócę ;) Ela

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, Elu za miłe słowo. Chyba tego mi było potrzeba. Niby piszę dla siebie i rodzinki, ale po roku pisania zależało mi na opinii wprawionej Blogerki. Fajnie... Tak więc do następnego "poczytania":)) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniale spełniać marzenia i to rodzinnie. Poczytam i ja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim przypadku wybór był taki: albo powoli spełniać marzenia, albo terapia u psychiatry:) Wybrałam to pierwsze, tym bardziej, że to marzenia rodzinne. Dlatego zaczęłam też tworzyć bloga - bardziej dla dzieci i przyszłych wnuków. Może będą ciekawi bajki pt. "Jak dziadek z babką domek stawiali". Miło, że zajrzałaś. Dziękuję i pozdrawiam.

      Usuń

Takiej zimy się nie spodziewaliśmy

Niedziela miała być niespieszna. Może spacer do lipy albo na Kufel. Zdarzyło się zupełnie odwrotnie. Od samego rana gdy tylko wyszło słońce,...