Podwórkowa nawłoć obsypana żółtym kwiatostanem. Róża, ta sama, która niedawno wabiła miodne pszczoły, obficie zaowocowała. Widok na Grzbiet nie tak klarowny. Mgły wcześnie schodzą na łąki. Cisza. Nie słychać raniuszków i jaskółek. Te pierwsze na pewno się już usamodzielniły, a drugie nie wpadają już po glinę. Odwiedzą nas wiosną, kiedy będą potrzebować materiału na gniazda. Ciekawski bażant też gdzieś wybył. Sąsiad mówił, że przeniósł się wyżej na pola i wróci na łąki wiosną. Na szczęście zaglądają czasem sarny i pies powsinoga. Jesień prawie, ale marcinków jeszcze nie widać. A może w lipcu wyjechały na stercie gruzów i rdestowca? Troszkę smutno się zrobiło. Za tydzień trzeba będzie zwinąć namiot, spakować letnią kuchnię i sypialnię. Fajne były tegoroczne wakacje. Inne niż dotychczas.
- Odpoczęliście? - zapytała koleżanka po wakacjach.
- Jeszcze jak... - odpowiedziałam nie zagłębiając się w szczegóły.
Faktycznie, był to odpoczynek inny niż zazwyczaj. Wykonaliśmy masę pracy. Czasami ponad nasze siły i zupełnie niepotrzebnie (np. czyszczenie starej studni). Takie zanurzenie w zupełnie innym świecie jest nam bardzo potrzebne. Wszystkie myśli i działania podporządkowujemy budowaniu domku z marzeń. Ciężka, fizyczna praca cieszy, jeśli widać efekty. Roboty za nami sporo, ale warto było. Teraz, kiedy nasza Fanaberia ma już okna, wygląda jak prawdziwy dom. Następny etap - położenie blachy na dach, okiennice i zabezpieczenie studni głębinowej przed mrozami. I wciąż nie widać końca prac. Przygodo, trwaj!😊
Trudno, nie wyśpię się, wstanę jutro, a właściwie dzisiaj do pracy półprzytomna, ale musiałam przeczytać wszystko, od początku do końca. Czytałam, pośmiałam się i co chwilę wołałam męża, bo musiałam mu coś przeczytać, albo pokazać. Stare cegły to jest u nas temat nie schodzący z wokandy, do konkursu kto jest większym miodożercą wystawiam mojego Jarka, bo nie wierzę, że ktoś może go w tej konkurencji pokonać, a w ogóle to czułam się tu u Was jak u siebie :)) Cieszę się Małgosiu, że mnie odnalazłaś za tym "moim oknem". Pozdrawiam Was gorąco i uprzedzam, że jeszcze tu wrócę ;) Ela
OdpowiedzUsuńDziękuję, Elu za miłe słowo. Chyba tego mi było potrzeba. Niby piszę dla siebie i rodzinki, ale po roku pisania zależało mi na opinii wprawionej Blogerki. Fajnie... Tak więc do następnego "poczytania":)) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWspaniale spełniać marzenia i to rodzinnie. Poczytam i ja.
OdpowiedzUsuńW moim przypadku wybór był taki: albo powoli spełniać marzenia, albo terapia u psychiatry:) Wybrałam to pierwsze, tym bardziej, że to marzenia rodzinne. Dlatego zaczęłam też tworzyć bloga - bardziej dla dzieci i przyszłych wnuków. Może będą ciekawi bajki pt. "Jak dziadek z babką domek stawiali". Miło, że zajrzałaś. Dziękuję i pozdrawiam.
Usuń