Ciągnie nas na budowę co tydzień. I choć zakładam sobie, że w tym tygodniu już nie pojadę, bo okna niepomyte, piwnica niewysprzątana, pierogi na święta niepolepione i tak w ogóle bałagan w domu jak diabli, to jednak przyszedł piątek, piąteczek, piątunio i za Mlądzem tęskno się zrobiło. A że w domku już ciepełko (choć komin jeszcze prowizoryczny) i reflektor po ładowaniu wytrzymuje 4-6 godzin, można "ogacać" (cytując za Agnieszką).
Ale najpierw zajechaliśmy po miód do Sąsiada. Zakup z Izerskiej Pasieki pierwszorzędny.👌 Trzy słoiki napoczęliśmy zaraz po przywiezieniu do domku. Najsmaczniejszy ze spadzi liściastej - delikatny, aksamitny o posmaku lodów waniliowych. Po takim śniadaniu - zdrowym i kalorycznym oraz kawie można było wziąć się do roboty. Grzegorz pomontował resztę uchwytów blokujących do okiennic, a potem zaczęliśmy ocieplać antresolę. Wyrobiliśmy się w kilka godzin. Upychanie arkuszy ze stabilnej podłogi nie było takie trudne, choć wymagało sprytu. Na szczęście Grześkowi go nie brakuje. Ze mną - gorzej. Do trzeciego szczebla daję radę, wyżej zamykam oczy i wchodzę po omacku jak pokraka. Z zejściem jeszcze więcej atrakcji w akrobacji. Bo nieodpowiedni kąt nachylenia drabiny, bo podeszwa miękka, bo drabina chwiejna i nie ma się czego złapać... No ale cóż, pomagam, jak umiem, bo to i przysięga małżeńska i własny interes do pomocy skłania.


Jak będzie z pozostałą częścią ocieplania dachu? Bez rusztowania się nie da. Jak pomóc, kiedy sama myśl o wejściu po rusztowaniu mnie przeraża? Podejrzewam, że nawet miód nie pomoże. Chyba że pitny na odwagę.
Robota była zaplanowana na ferie, ale Grzesiek, jak zwykle, przyspieszył swój budowlany kalendarz i szykuje się na poświąteczny czas. Może któryś z naszych chłopaków znajdzie chwilę i...przeczyta ten post? Dowie się o słabościach matki i wyręczy na tym nieszczęsnym rusztowaniu? Liczę na to. Jeśli nie będzie reakcji - wydziedziczę.😉
Zapomniałam wspomnieć o Smutnym. Przybył z merdającym ogonem. Chyba nazwę go inaczej.
W Mlądzu pogodowo tak sobie. W Szklarskiej i Świeradowie ponoć słońce.
Przytulnie i...
świątecznie:)
Rzeczony komin
😄
I po co było narzekać? Przy niedzieli pomyte, posprzątane, ruskie na obiad polepione, anioły i serwetki wykrochmalone.
Święta idą! Chłopcy zjeżdżają do domu. Babcię Oskar przywiezie już w czwartek. Znów będzie gwarno.
Sprytna kobitka wszystko da radę zrobić. Radość popatrzeć na efekty.
OdpowiedzUsuń:)Jak kobitka ma cel, to robota idzie. A z tym sprytem u mnie jest różnie. Wszystkiego dobrego na Święta.🎄
OdpowiedzUsuńŚwiąteczne pozdrawiam i moc najserdecznieszych życzeń przesyłam 🥰🎄
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego na święta i po...🙂
OdpowiedzUsuń