Trudno namówić Grześka do odpoczynku i odpuszczenia wyjazdu na działkę. Zaprosił na weekend syna, a sam pojechał do Mlądza. Syn przyjechał ochoczo już w piątek. Ledwo wszedł, wziął gitarę i zaczął się koncert. Nie miałam serca powiedzieć mu: "Synu, a teraz znów zostaniesz sam, zaopiekuj się kotem i psami. Jadę z tatą do Mlądza" . Zostałam. Grześ pojechał sam i ku mojej uciesze nieźle się bawił. Poniżej dowód😊.
Wóz drabiniasty pana Janka na tle Tłoczyny. Widok z balkonowego okna bezcenny. I niech tak zostanie.😍
Po spacerku powstała (na razie jedna warstwa) ściana działowa, która wydzieliła dwa pomieszczenia: kuchnię i łazienkę. Przed nami trudne wybory. Trzeba dobrać kolor oleju na schody, belki i deski podłogowe na antresoli; ustalić punkty świetlne i kontakty, zaplanować miejsca rozłożenia maty grzewczej. Szukam inspiracji w czasopismach wnętrzarskich i na stronach internetowych, ale im więcej tego, tym dalej od podjęcia decyzji. Nie gustujemy w modernistyczno- industrialnych wykończeniach. Marzy nam się chatka w stylu rustykalnym z ekspozycją tradycyjnych detali domów łużyckich - belki, deski, drewniane meble, najlepiej upolowane okazyjnie i ożywione za pomocą papieru ściernego, szlifierki i oleju. Ma być ciepło, przytulnie i wygodnie. Właściwie ciepło już jest. Koza ogrzewa domek do 26 stopni. Przytulnie czasami też, zwłaszcza gdy wieczorem świeczki błyskają tu i ówdzie. Tylko rusztowanie i muszla klozetowa pasuje tu jak kwiatek do kożucha 😄Ale cała przyjemność w tym, jak powiedział Walon z powieści "
Droga do domu", aby delektować się wszystkim, co napotyka się w drodze, a nie na oślep zdobywać szczyty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz