14 marca 2022

Diabeł tkwi w szczegółach

 Precyzja i staranność Grześka w tworzeniu domku są niebywałe. Ja, zwykła baba tak sobie teraz myślę, że gdyby już na etapie fundamentów i stawiania ścian coś Mu poszło nie tak, czyli oczko poziomicy odchyliło się w prawo lub w lewo, w dół czy w górę, to przy wykończeniu mogłoby  coś nie spasować, wykrzywić się, rozjechać. Krzywizna milimetrowa na odcinku metra  na całej długości domku może być widoczna gołym okiem. A tak, proszę: 2365mm wysokość  deski po lewej i 2365mm długość deski po prawej stronie drzwi tarasowych. I On jeszcze mówi: "No, nie mogło wyjść inaczej". Nawet parapety i obramowania okien są wszędzie identyczne. Ale skąd człowieku to wiesz? Pytam. Odręczny projekt zapisany na kartce, zapiski ołówkiem na deskach, reszta w głowie, a  wtedy słyszę: "Cicho, cicho. Nic nie mów. Liczę".

                                                                                       

 
                                                           I efekty takie, jak na obrazkach poniżej








Gdybym od czasu do czasu nie uczestniczyła w budowie, jako młodszy pomocnik, nie dałabym wiary, że cały ten domek to praca jednego człowieka. Zdeterminowany, z pasją, pracowity  i konsekwentny w osiąganiu celu, którym jest realizacja trzydziestoletnich  marzeń. Cały Grześ.

 U mnie jest trochę inaczej. Ostatnio zrobiłam na szydełku ze sznurka 4 podkładki pod talerze tym samym wzorem, szydełkiem i nitką. I co? I każda  ma inną średnicę. Wprawdzie różnica niewielka, ale widać. Na pocieszenie: z tego się nie strzela. A podkładki i tak będą sobie leżały pojedynczo, to nikt nie zauważy. Myślę, że gdyby mój mąż wszedł w ten projekt, to  pasowałyby do siebie idealnie. Taki już jest i nic na to nie poradzę😉.Są gorsze przypadki. Kiedyś koleżanka oświadczyła mi, że w drugim życiu weźmie sobie mojego Grześka za męża, bo jej Robert drewutnię obiecał wybudować i na tym się skończyło. Nie boję się. Wiolka nie ma szans, bo nie umie lepić ukraińskich (teraz) pierogów.😊
 
 


Nie samą budową jednak Grzesiek żyje. Pogoda i widoki za oknem wyciągnęły go z domku na spacer.




Przestrzeń i cisza...



                                                             Po drugiej stronie mokrej łąki

A mnie tu nie ma. Jestem w Trzebowie. Impregnuję z Oskarem piętnastoletni płot. Ogarniam ogródek, bo po zimie znów wylazły dębowe liście i sprzątam. Przy gitarze robota w domu idzie jak z płatka.
























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Takiej zimy się nie spodziewaliśmy

Niedziela miała być niespieszna. Może spacer do lipy albo na Kufel. Zdarzyło się zupełnie odwrotnie. Od samego rana gdy tylko wyszło słońce,...