07 stycznia 2023

O czym mówi góra? Rzecz o dwóch wymiarach spaceru.

 Pasmo górskie widoczne z okien naszego domku budzi we mnie emocje. Widać niemal cały Grzbiet Kamienicki. Od lewej za domem sąsiada Tłoczyna, za nią Kowalówka przechodząca łagodnie w masyw Dłużca. Potem, na tle Dłużca na pierwszy plan wysuwa się Prochowa, za nią Blizbor, Kufel, Zamkowa i Sępia Góra zamykająca Kamienicki Grzbiet. Dalej sięgając wzrokiem widać  Stóg Izerski z nadajnikiem, Smrek i Czerniawską Kopę. Od rana do wieczora, od wiosny do zimy światło słoneczne odkrywa  inne detale. Urozmaiceniem perspektywy są chmury i  mgły wiszące  rano  nad łąką lub smużki pary wydobywające się spomiędzy gór po letnim deszczu, niczym dym z fajki mojego dziadka Antoniego.




💚

 Trzy lata temu nie znaliśmy tej części Gór Izerskich. Wprawdzie kiedy chłopcy byli mali, spędzaliśmy ferie w pobliskim Antoniowie, ale traktowaliśmy to miejsce jako bazę wypadową na narty i nigdy nie korzystaliśmy z pobliskich szlaków. Od momentu zakupu działki zaczęliśmy interesować się Grzbietem Kamienickim, jego historią, a zwłaszcza  górniczą przeszłością sięgającą XV wieku. To ciekawa historia dla kogoś, kto interesuje się górnictwem, geologią, penetrowaniem terenu, kolekcjonowaniem kamieni. Dla mnie przeszłość tego miejsca ma nieco inny wymiar. Ilekroć przypominam sobie o  kopalniach, ciekawi mnie bardziej życie górników. Prawdopodobnie pracowali niewiele, tylko 5 godzin dziennie. Zarabiali sporo i umierali nie doczekawszy starości. I żadnych związków zawodowych. Kto był winien wszystkich niedogodności, porażek, zawałów korytarzy, podtopień? Koboldy. Małe, brzydkie krasnale, podziemne duszki, które podkradały urobek albo zamieniały szlachetne kruszcze w pospolity metal. Z empatią  brnę dalej. Łączy mnie z nimi ta sama przestrzeń, te same detale rejestrowane  wzrokiem. Ten sam szemrzący odgłos Mrożynki czy Przecznickiego Potoku  towarzyszący im w drodze do pracy, czy mi podczas odpoczynku. Zmienił się tylko czas.
 Wnętrza gór, na które spoglądam, były świadkami wielu tragicznych wydarzeń. W internecie znalazłam informację o wypadku gierczyńskiego górnika. Nazywał się Jan Gottlieb Weise. W roku 1791 tuż przed zamknięciem prac wydobywczych w kopalni zszedł w kilkoma kolegami na ostatnią szychtę. Wskutek zawału korytarza nie wydostał się na zewnątrz. Poszukiwania górnika nie przyniosły rezultatu. Jego szkielet został znaleziony dopiero po pięćdziesięciu latach przez specjalną komisję szacującą stan podziemnych korytarzy w celu reaktywowania prac w kopalni. W miejscu tragicznej śmierci Jan Gottlieb Weise wyrył napis  "Pukałem, ile mogłem, ale nikt mnie nie słyszał. Musiałem umrzeć, bo nie miałem ratunku. Żyjcie szczęśliwie. Pragnienie dokucza mi więcej, aniżeli głód."...

W historię  Grzbietu Kamienickiego wpisało się wiele tragedii, o czym przeczytałam w " Tajemnicach Gór Izerskich", archiwalnych numerach regionalnych czasopism i publikowanych dokumentach. Zdarzenia wryły się w pamięć, przez co moje spacery po górach poruszają wiele zmysłów. Za każdym razem urozmaica je refleksja  o ludziach, którym tu przyszło zakończyć ziemską wędrówkę. Górnicy, jeńcy wojenni z Sępiej Góry, więźniarki obozu Gross Rosen, które na trakcie żytawsko - jeleniogórskim zabił głód, wycieńczenie i mróz, a nawet byli mieszkańcy kamiennych domostw, których pełno w okolicy - to moi współtowarzysze na szlaku.  Wydeptane ścieżki, wytarte kamienie i progi, wydrążone podziemne korytarze, ułożone półki skalne, puste wnęki okienne, dzikie czereśnie i grusze w sadach, kamienne studnie, granitowe słupki z krzyżem - to znaki, które budzą wyobraźnię, budują obrazy, ożywiają postacie z przeszłości, ale nasuwają też  myśli o  przemijaniu i kruchości życia.
A co po powrocie nad Mrożynkę? Witam czule okruszkami krążące nad chatką i przysiadające na tarasie  jaskółki - gościnie  z zaświatów.










Gdyby ktoś chciał sprawdzić, o czym mówi góra na Kamienickim Grzbiecie, zachęcam do wyjścia na spacer. Na ścieżkę turystyczno - dydaktyczną szlakiem dawnych kopalni cyny i kobaltu można wejść z Przecznicy. 

W internecie na stronie podziemnej trasy turystycznej w Krobicy można znaleźć mapkę.  Najbliżej nas na północnym zboczu Prochowej znajduje się sztolnia "Trzej Bracia", wyżej wejście do kopalni kobaltu "Anna Maria" (1780-1843). Kilometr dalej w stronę Gierczyna natknąć się można na kolejny ciekawy punkt - kopalnię kobaltu "Fryderyk Wilhelm"(1793-1804). Dalej szlak prowadzi przez Przysiółek Gierczyna - Lasek. Zatrzymaliśmy się przy Leśnym Kurorcie, byłym schronisku turystycznym "Forstelbaude", które działało  do 1940 roku. Potem powróciliśmy na szlak kopalniany prowadzący na Kufel (589m.n.p.m.) Tu  trzeba się zatrzymać, usiąść na ławeczce i  podziwiać widoki Pogórza Izerskiego. Mnie bardziej odpowiada jednak to, co za plecami ławeczki - wcinające się w dolinkę Gierczyna zbocze Blizbora i Zamkowej. Miejsce piękne, utrzymywane w czystości przez lokalnych Patriotów - widziałam zdjęcia z prac porządkowych, do których i my chętnie byśmy dołączyli  💚

                                                                                💚



 Dalej, bardzo malowniczą ścieżką w dół dotrzeć można do wsi i kontynuować spacer górami, aż do Podziemnej Trasy Turystycznej Kopalni Św. Jana w Krobicy.











 Ten odcinek trasy nie jest nam znany. Z Gierczyna spacerkiem wróciliśmy do Mlądza. Wcześniej zahaczyliśmy o sklepik.  Trzeba było  uzupełnić po drodze stracone kalorie. Asortyment nie zwalił z nóg, ale lody smakowały wybornie:). Kiedy następna część trasy? Pewnie wiosną, czyli za niedługo.
A wracając do koboldów:
U nas w chatce zadomowił się jeden z nich. To Smaltek. Przybył nad Mrożynkę jakieś 150 lat temu z Kopalni Anna Maria razem z kamieniami, które posłużyły do budowy izerskiego domu. Jest z nami od początku budowy. Zaprzyjaźniliśmy się z nim. Na początku mieszkał  w szopie. Teraz siedzi na szafie i przygląda się domownikom i gościom. I jak tu nie wierzyć w moc słowiańskich motanek? 😊



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Takiej zimy się nie spodziewaliśmy

Niedziela miała być niespieszna. Może spacer do lipy albo na Kufel. Zdarzyło się zupełnie odwrotnie. Od samego rana gdy tylko wyszło słońce,...