Wpadliśmy na krótko, zaraz po pracy. Koszenie najbardziej komunikacyjnych miejsc, podkaszanie dróżki dojazdowej, ku zdziwieniu Lalusia, sprzątanie chaty. Zaniepokoiliśmy zwierzaki. Koziołek biegał w te i z powrotem. Szukał matki. Ta raczej nie przejmowała się zgubą. Obserwowała nas zza brzozy. Pewnie myślała, że jej nie widzimy. Bażant też ucichł. Zburzyliśmy błogi spokój na łące tymi porządkami. Wracamy. Szkoda. Mogłabym jeszcze trochę popatrzeć na góry i chmury.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ale akcja! Mlądz posprzątany
W ubiegłą sobotę ponad 40 osób dorosłych i kilkanaścioro dzieci zaangażowało się w sprzątanie naszej pięknej wsi. To był zryw na zaproszeni...

-
Niedziela miała być niespieszna. Może spacer do lipy albo na Kufel. Zdarzyło się zupełnie odwrotnie. Od samego rana gdy tylko wyszło słońce,...
-
Kolorowe szmatki, tasiemki, sznurki,wstążki, worek guzików- to skarby, które wykładałam z pudełka po butach na kuchenny stół. Miałam trzy ...
-
Dziś kończy się nasz pobyt w domku na Starych Żarnach. W spokoju wypiliśmy kawkę z widokiem, wsłuchaliśmy się w ciszę zakłócaną jedynie ś...
Chciałoby się dłużej ale i tak przyjemnie.
OdpowiedzUsuńOk, tak. I przy robocie, i przy odpoczynku. Miejsce bardzo pozytywne.
OdpowiedzUsuń