Wpadliśmy na krótko, zaraz po pracy. Koszenie najbardziej komunikacyjnych miejsc, podkaszanie dróżki dojazdowej, ku zdziwieniu Lalusia, sprzątanie chaty. Zaniepokoiliśmy zwierzaki. Koziołek biegał w te i z powrotem. Szukał matki. Ta raczej nie przejmowała się zgubą. Obserwowała nas zza brzozy. Pewnie myślała, że jej nie widzimy. Bażant też ucichł. Zburzyliśmy błogi spokój na łące tymi porządkami. Wracamy. Szkoda. Mogłabym jeszcze trochę popatrzeć na góry i chmury.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tęsknię,tęsknię...
Już bym pojechała, połaziła po pustym Grzbiecie albo gdzieś dalej, poleniuchowała, pośledziła sarny na łące, posłuchała ciszy, pojesieniowa...

-
Niedziela miała być niespieszna. Może spacer do lipy albo na Kufel. Zdarzyło się zupełnie odwrotnie. Od samego rana gdy tylko wyszło słońce,...
-
Kolorowe szmatki, tasiemki, sznurki,wstążki, worek guzików- to skarby, które wykładałam z pudełka po butach na kuchenny stół. Miałam trzy ...
Chciałoby się dłużej ale i tak przyjemnie.
OdpowiedzUsuńOk, tak. I przy robocie, i przy odpoczynku. Miejsce bardzo pozytywne.
OdpowiedzUsuń